czwartek, 6 marca 2014

Co u mnie słychać?

i tak nie zjadłam tych ziemniaków, położyłam je tylko do zdjęcia :D

Czyli gdzie mnie wywiało na ostatni miesiąc, bo gdzieś musiało, skoro nie mogłam opublikować nawet jednego posta. Wyniosło mnie aż do roku 1878, gdzieś w okolicach Warszawy. Ostatni post pojawił się jakoś w trakcie moich ferii, jeszcze w tym czasie, kiedy beztrosko wysiadywałam z Paweł przy jego nowych zabawkach albo skazywałam ludzi na autobus, żeby odwiedzali mnie uwięzioną na dwa tygodnie w domu.
O co chodzi z tą podróżą w czasie? Otóż, swoim wielkim lenistwem doprowadziłam do tego, że byłam zmuszona w ciągu trzech dni przeczytać 1000 stron "Lalki", no i ku zdziwieniu moim i rodziców, udało mi się. Przy drugim tomie wciągnęłam się niesamowicie i już nie czytałam z obowiązku, ale ze zwykłej ciekawości.
Dobra, Lalka nie wciągnęła mnie aż tak, żebym zniknęła na miesiąc, w większości to po prostu zwykłe lenistwo, jak zwykle i dopiero jak pojawiał się jakiś komentarz, a Google mnie o tym informowało, to przypominałam sobie, że mam bloga. Przy okazji przepraszam za brak odpisów, nadrobię to.
Pisząc część tego posta, oglądam właśnie Kiss Kiss Bang Bang, bo korzystam z każdej okazji, żeby go powtarzać, kiedy akurat puszczają go w telewizji. Tak samo jest z Tajemnicą Brokeback Mountain.
To co aktualnie u mnie? Zaczęłam się uczyć włoskiego, nie tak na odwal się, tylko serio, żeby jednak coś po tym liceum pamiętać, a efekty można obserwować na insta. Jak wyglądała moja nauka z Duśką także. Przy okazji Dusiak ma dzisiaj urodziny, więc wszystkiego, co najlepsze, szóstek z matematyki, zaliczania każdej lektury z polskiego i mniej osiemnastek na antybiotykach <3
I tak ciągle drążę i drążę i nie mówię do końca, co się u mnie dzieje. Macie czasami tak, że kiedyś coś uwielbialiście, ale z czasem Wam przeszło, bo nie mieliście się z kim zachwycać, a kiedy znajdziecie już takiego kogoś to robi się z tego faza podchodząca pod czyste maniactwo? O co chodzi? O LETOMANIĘ.
Bo jeden człowiek, facet perfekcyjny potrafi doprowadzić dwie licealistki do maniactwa i dziennego ściągania kilkunastu pięknych zdjęć na telefon, tablet, komputer. Z moją fazą na Leto było różnie, bo kiedyś uwielbiałam Marsów, ale jeszcze w gimbazie znajomy po mnie jeździł, że to nie muzyka, że szit i w ogóle, a że wpływom ulegałam łatwo, to jakoś natychmiast mi zbrzydli i przestałam słuchać. Rok później wróciłam, potem znowu przerwałam, kiedy zaczęła się wielka faza na 30STM wszędzie i uzbierało się nagle milion fanek Leto, a ja mogłam tylko mówić, że uwielbiam go jako aktora, a jako piosenkarza już nie (nie wiem, czemu samą siebie tak oszukiwałam). W pierwszej klasie liceum powróciłam ze dwa razy, no i teraz wróciłam na całego. Pierdyliard zdjęć na telefonie, dyskografia, Leto robiący naleśniki, Szaną i węgorz, wszystko. Na zakończenie gadania o Letofazie, bo nigdy nie zakończę:

Jakiś czas temu wspominałam też o basenie, no cóż, trochę średnio mi to idzie, ale wszystko przez brak czasu, a jak ostatnie dwie niedziele chciałam skoczyć z tatą, to wpadły mi osiemnastki i spędzałam dzień po odsypiając, a już na pewno nie posiadając sił na pływanie.
Ale przez zbliżającą się komunię mojej kuzynki moja mama postanowiła, że rodzinnie przejdziemy na dietę. Mój tata oczywiście się wykruszył, bo stwierdził, że jest na to za stary i skoro dwa zawały go nie zabiły to jedzenie tego nie zrobi.
Co mnie dała taka dieta? W sumie za wiele nie zmieniła, jedynie udało mi się wreszcie uprosić, by do listy zakupów dopisać więcej warzyw i kiełki, bo zawsze było tak, że nikt specjalnie dla mnie tego nie będzie kupował, ale kiedy moja mama także postanowiła być fit na wiosnę, a dokładniej na maj, to pozostaje mi się tylko cieszyć, że wreszcie będziemy częściej korzystać z parowara. Nie uważam, że mam jakąś złą dietę, bo odżywiam się jak na moje oko dobrze, już od dwóch-trzech miesięcy, ale kiedy mam kogoś z kim mogę to robić wspólnie, to wiem, że tak szybko nie zrezygnuję i także będę fit na wiosnę, no dobra, chociaż na lato. Oprócz tego staram się ćwiczyć, bo nawet mordercza dieta bez ćwiczeń to w sumie lipny efekt. Wolałabym zamienić te ćwiczenia na basen, ale na razie, kiedy nie jest to możliwe, to już męczę się w domu.
I teraz najbardziej udziwniona część posta, bo o opakowaniach z Biedronki. Serio, to żaden żart. Ale nim o tym, odwiedzając Izę i jej posta o smoothie, stwierdziłam, że to całkiem dobry sposób na pożywną część drugiego śniadania i zaczęłam sobie takie przygotowywać. Na razie w sklepach ciężko jest odnaleźć jakieś dobre owoce, poza kiwi i mandarynkami, a nie jestem fanką mrożonek, bo poza tymi maminymi po prostu im nie ufam. Także moje pierwsze koktajle były wyłącznie z kiwi, wykręcały potwornie i większość od siebie odstraszyły, ale większy problem miałam z przelewaniem tego, do czegokolwiek, bo w sumie w co to wlać? Plastikowa butelka i zielone coś, wyglądały co najmniej śmiesznie, a szukanie cudnej butelki firmy Voss skończyło się klęską. No i tu pojawia się moja mama, fanka wszelkich plastikowych opakowań spożywczych, która mogłaby ich nakupować tysiące, w każdym rozmiarze i kształcie, a i tak byłoby jej za mało. Zaczęło się od zwykłych, kanciastych pudełek w czterech rozmiarach, nosiłam sobie w nich sałatki, albo kanapki. Potem przyniosła mi do domu takie coś:


Stwierdziłam, że jest idealne na koktajle, mimo że to pojemnik na sałatkę i już byłam przeszczęśliwa, że wreszcie mam coś idealnego, no i w sumie na tym się skończyło, bo jak pojemnik jest idealny na sałatki, to gdybym wlała w niego koktajl to mogłabym później tylko zbierać go z plecaka. Zaczęło się szukanie po allegro, wszelkich sklepach, jakie tylko przyszły mi do głowy, no i bez skutku. Ale Katarzyna się nie poddała, mistrzyni okazji znalazła coś takiego:


Zaczęłam się cieszyć, że nareszcie mam, już nie będę szukać, jest idealny, będę codziennie nosić w nim koktajle, a później okazało się, że wygląda on tak:


Biedna Katarzyna dostała ochrzan, że po co kupuje coś takiego, że nikt nie będzie tego używał, kolejny grat będzie stał (nie ode mnie ten ochrzan, oczywiście). Ale tak go obejrzałam i stwierdziłam, a co mi to przeszkadza. Będę to wlewać najwyżej do dwóch pojemników i będę mieć to na dwie przerwy. Trzeba znaleźć jakiś pozytyw i ja się cieszę, bo mam disajnerskie opakowanie. Podobno wszystkie fit bloggerki takie teraz mają, hohoho. Mama zadowolona, bo uszczęśliwiła dziecko, Paweł też się cieszył jak zobaczył ten żel chłodzący w środku.
Wszyscy zadowoleni, moje sumienie oczyszczone, na pewno miałam coś jeszcze napisać, ale jak zwykle zapomniałam. Pozostaje Wam tylko czekać na poniedziałkowego fotograficznego posta :)

9 komentarzy:

  1. Leto byłby dumny z pojemników też!
    najwyżej nie zdam przez Ciebie z angielskiego, bo będę oglądać ZNOWU węgorza :c
    ładny post :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że ładny dlatego, że Leto XD
      A jak już to nie zdamy razem, bo także tego nie ruszyłam. Szaną i węgorz za bardzo wciąga.

      Usuń
  2. miałam kupić te opakowania w biedrze, ale stwierdziałam że jednak nie są mi potrzebne;D ostatnio oglądałam Tajemnica Brokeback Mountain. Niesamowity film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocham ten film z całego serca, mogę go oglądać milion razy i z każdym razem płaczę jak głupia. Do tego moja ulubiona obsada <3
      A o tych pojemnikach też tak myślałam, ale jednak bardzo się przydają :3

      Usuń
  3. Ooo, jak miło, że wróciłaś! Prusa czytałam tylko "kamizelkę", próbowałam też bezskutecznie "faraona", a o "lalce" słyszę tyle dobrego, że chyba będę musiała przeczytać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się cieszę, jednak trochę mi tego brakowało :3
      Ja właśnie odwrotnie, słyszałam mnóstwo negatywnych opinii, że nuda, że tyle stron (to raczej powinien być pozytyw), że Wokulski taki denerwujący (jak można w ogóle tak pomyśleć, Wokulski jest cudowny <3).

      Usuń
  4. Super pojemniczki, mam podobne w domu i sprawdzają się bardzo dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję, że dołączyłaś do projektu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. wow, mnie Lalka w ogóle nie wciągnęła :o
    a opakowania z Biedry zawsze spoko :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz jest dla mnie niezmiernie ważny.
Będzie mi bardzo miło jak zaczniesz obserwować mojego bloga. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...