wtorek, 12 listopada 2013

Wschód słońca.

To jest w zupełności normalne, że myślałam o wczorajszym dniu, jako niedzieli. Wcale mnie to nie dziwi, dopiero pakując plecak i przypominając sobie o dzisiejszej etyce zorientowałam się, że już jest wtorek. Za tym idzie ciąg przypominajek. Co ja robiłam w niedzielę? Dlaczego zapomniałam o poście? Oj, dwie godziny geografii dzisiaj.
Myśląc, że jest niedziela coś postanowiłam, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że jest poniedziałek to zmotywowało mnie to jeszcze bardziej, bo nie musiałam sobie obiecywać: "Ale zacznę od poniedziałku." tylko tak naprawdę zaczęłam od poniedziałku.
Przyszła do mnie fatalna myśl. Pozostało tylko 246 dni do mojej osiemnastki, a zawsze wyobrażałam sobie siebie przy przekraczaniu tego "nowego etapu" zupełnie inaczej niż wyglądam teraz. Twierdziłam, że do tego czasu uda mi się zmienić wszystko, co chciałam, że jeszcze niedawno to od urodzin dzieliło mnie tyle czasu. Teraz zdałam sobie sprawę, że jednak nie zostało go tyle. No i zaczęło się standardowo. Ile mogę zrzucić w miesiąc? Co robić, żeby zrzucić? Czy to jest mi naprawdę potrzebne? Wystarczająco. Ćwiczyć i zdrowo się odżywiać. Tak, zdecydowanie tak.
Tylko ze mną zawsze jest problem, a może nie tylko ze mną. Nie lubię się zmuszać do czegokolwiek. Ćwiczenia w domu mnie nudzą. Na rower, który uwielbiam jest już za zimno. Biegać nie lubię, a nie uprawiam żadnego sportu. I o czym pomyślałam? Na początku o niczym. Pojawiło się zniechęcenie i wstępna faza poddania i zalegnięcia ponownie na kanapie, pod kocem z Hankiem Moody.
Reagując na wczorajsze chłody, przeszukiwałam szufladę za ciepłymi skarpetami, a zamiast nich znalazłam swój czepek pływacki. Wstępna kalkulacja i wciągu chwili wiedziałam, że ostatni raz na basenie zawitałam przeszło półtora roku temu. Zbrodnia. Przecież uwielbiałam pływać, nawet jeśli żadnym konkretnym stylem i łączyłam delfina z żabką. Nieistotne! Naprawdę to lubiłam. Nawet kiedy Karolina mi się wykruszyła, siedząc w samochodzie i grając w Sudoku, obie się wykruszyłyśmy. Z takich, czy innych powodów, to nie jest istotne, ale ja chcę wrócić.
Pobiegłam z tym czepkiem do taty, który jak mnie zobaczył zaczął się głośno śmiać. Zapytałam, czy nie chce wrócić ze mną, a on odpowiedział szerokim uśmiechem i zadowolonym kiwnięciem głowy. Kiedy mogę z nim jeździć, wiem że znajdę motywację, kiedy znów zechcę się poddać. On mi nie pozwoli.
Także, biorę się za siebie. Dla mnie dobrze, dla mojego samopoczucia też, dla mojej figury tym bardziej. Na co mam dłużej czekać?

Dzisiaj wschód słońca, który mam okazję widywać codziennie, szykując się do szkoły. Raz wyszłam na balkon i z ręcznikiem na głowie pstryknęłam kilka zdjęć.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz jest dla mnie niezmiernie ważny.
Będzie mi bardzo miło jak zaczniesz obserwować mojego bloga. :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...