Czy trzymam się postanowienia? O dziwo, muszę przyznać, że tak. W niedzielę pojechałam na basen z niebywałym zapałem i o dziwo nie byłam aż tak potwornie zmęczona, a pływałam. Z dwiema dłuższymi przerwami na poprawienie niewymiarowych okularków. Czy czuję się lepiej? Zdecydowanie tak. Zapomniałam o tym jak woda wyciąga ze mnie wszystko, kiedy pływam to nic innego się nie liczy. Myślę jedynie o własnym oddechu i o obijającej się o mnie wodzie. Nie przeszkadza mi nawet okropnie bolący łuk brwiowy i już lekko podłapane przeziębienie. Miło było spotkać się z mamą Karoliny, nawet jeśli jej tam nie było, nawet jeśli jej nie zauważyłam, bo bez soczewek jestem jak kret. Miło było podyskutować chwilę z moim starym instruktorem pływania i wysłuchać narzekań, jak w ogóle mogłam zrobić sobie tak długą przerwę. Miło było spotkać pana, który tak denerwował mnie i Karolinę, chlapiąc wyjątkowo rozbieżnie wodą, aż się do niego uśmiechnęłam, ale nie cieszyłam się na tyle, żeby zostać na starym t(h)orze. No i mam nadzieję naciągać rodziców na transport przynajmniej dwa razy w tygodniu, bo mimo uciechy mojego taty z pomysłu powrotu, to nie pływał, z czystego lenistwa.
A dzisiaj trochę makro i mój cudowny breloczek, póki jeszcze żył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz jest dla mnie niezmiernie ważny.
Będzie mi bardzo miło jak zaczniesz obserwować mojego bloga. :)